Koniec feminizmu - Aleksander Nikonow

Wydawca opisał książkę w ten sposób, więc się rzuciłam.
Książka Rosyjskiego autora jest prawdziwym fenomenem. W czasach dyktatu poprawności politycznej Aleksander Nikonov otwarcie krytykuje ideologię feministyczną, wykazując absurdalność i szkodliwość realizacji jej założeń. Nikonov przedstawia genezę feminizmu, sięgając do niejednokrotnie szokujących, nieznanych lub świadomie przemilczanych źródeł i faktów. W bardzo czytelny sposób przedstawia podobieństwo feministycznej ideologii i sposobów jej popularyzowania do innych destrukcyjnych ideologii funkcjonujących w XX wieku - komunizmu i faszyzmu. Nikonov wnikliwie opisuje także opłakaną kondycję współczesnego „białego mężczyzny”, który stał się głównym celem ataków „ziejących nienawiścią” feministek. Jednak nie jest to książka jedynie o feminizmie. Autor przedstawia także dramatyczne skutki realizowania poprawności politycznej, zwłaszcza w sferze edukacji wyższej. W książce znajdziemy wiele absurdów politycznej poprawności, wymownie uzasadniających smutną refleksję autora nad współczesną cywilizacją.
W świetle toczących się dyskusji nad kondycją ideową i przyszłością społeczeństwa polskiego książka wydaje się być szczególnie interesująca dla czytelnika w Polsce. Oparta na faktach, pozostaje głęboką refleksją, ale przede wszystkim przestrogą, jak opłakane skutki może przynieść realizacja idei feministycznych i innych pomysłów politycznie poprawnych gorliwców.
Lektura zaiste wstrząsajaca - i forma, i treść... Rosjanin, opisujący zgniły zachód, więc w sumie czego się spodziewać, panegiryku? No ale nie wymyślił tego. Opisuje doświadczenia swoje i bezpośrednich rozmówców. A sporo ich jest. Oj sporo.

Ten zachód jest naprawdę przegnił do cna i każdy wykształcony Polak (albo Rosjanin, jak widać) dostrzega to wyraźnie.

Mała dygresja: piszę "Polak" bo wykształconych Szwedów już prawie nie ma. A nawet jeśli są, to ich standardy będą takie tak opisywanych Amerykanów czy Francuzów, którzy nie potrafią myśleć, co najwyżej zakuli wyniki na pamięć. A jak zapytasz czy 1/3 i 3/6 to jest tyle samo, to większość odpowie, że TAK. Inny przykład. Takie zadanie francuskim studentom czwartego roku matematyki: "balon leci w jednym kierunku z szybkością 20 km/h w ciągu 1 godziny i 45 minut, następnie kierunek lotu się zmienia o 60 stopni i balon leci jeszcze 1 godzinę i 45 minut z tą samą prędkością. Proszę określić odległość od punktu startu do punktu lądowania". Zadanie znalazło się z zestawie egzaminacyjnym po dwóch tygodniach dyskusji wśród grona pedagogicznego czy nie jest aby za trudne. Zgodnie z przewidywaniami profesorów, na 150 osób rozwiazały je... dwie. Byli to Chińczycy.

W zasadzie czytając tę książkę człowiek rozumie zacięcie Amy Chua w zakresie wykształcenia córek... nie być w matematyce dwa lata do przodu wobec reszty klasy oznacza, że jest się śmierdzącym leniem... rozwiazanie powyższego zadania zajęło mi dokładnie 3 minuty, a szkoły pokończyłam dawno temu i nie uczę teraz matematyki.

Język książki jest bardzo bezpośredni i zjadliwy, bardzo niepoprawny politycznie (NB zjawisko poprawności politycznej także jest poddane analizie i krytyce... której nie wytrzymuje, rzecz jasna). Myślę nawet, że taka wypowiedź w mediach skończyłaby się oskarżeniem o mowę nienawiści :) przecież teraz już nawet nie można powiedzieć "murzyn", żeby nie dostać łatki rasisty... cóż... a pojechać po feministkach i ideologiach ...? oj... doigra się!

Książka opisuje paradoksy zgniłego zachodu i próbuje analizować ich przyczynę. Dlaczego w USA starszemu jegomościowi nie sprzedadzą piwa, podczas gdy dwudzietoletniej dziewczynie po wylegitymowaniu - owszem? Dlaczego stan Kalifornia walczył w sądzie dwa lata, żeby móc wymagać od maturalnych uczniów znajomości trzech stanów skupienia substancji a nie tylko dwóch, jak federalne podreczniki...? Ile kosztuje w USA dojście sprawiedliwości w sądzie i jak jeden jeden rosyjski naukowiec zaoszczędził 6 milionów dolarów pisząc samemu pozwy i dlaczego było to niechętnie widziane przez sędziego? Dlaczego amerykańscy lekarze przypisują tylko amerykańskie lekarstwa a za użycie innych trafia się do więzienia (nawet jeśli ratują życie pacjentowi)? Dlaczego wolno wychwalać genetyczne zalety murzynów ale o ich niedostatkach nie wolno wspomnieć? Dlaczego po jednym anonimowym telefonie wsadza się mężczyznę do więzienia i zabiera dzieci do opieki społecznej...? i jeszcze sporo innych ciekawych kwiatków. Ciekawych i przerażających...

Z wieloma osobistymi opiniami autora nie mogę się jednak zgodzić, jego moralność też nie jest tym, co bym chciała widzieć wokół siebie (na przykład, nie ma problemu z akceptację małżeństw homo). Nie chcę oceniać, ale wydaje się, że ateizm trochę stępił jego wrażliwość na Prawdę... ale to, jak analizuje fakty i wnioskuje to przednia uczta dla kogoś, kto myślał, że nasz gatunek jest na wymarciu. Wszyscy wokół czytają natemat albo wprost, wszyscy politycznie poprawni, zrelatywizowani moralnie, jak to "młodzi, wyszktałceni, z wielkich ośrodków", co to głosowali na PO albo SLD... słowem nie ma z kim pogadać :/

Myślę też, że każdy rodzic powinien przeczytać tę książkę, żeby mieć odwagę zapewnić swojemu dziecku coś więcej niż obecne systemy edukacyjne oferują. Ale także w trosce o przyszłe społeczeństwo. Bo diagnoza Nikonowa jest zatrważająca. Za wszelką cenę czytać, analizować i oszaleć - nie dać się stłamsić!!! Ciężko samemu iśc pod prąd, ale jesteśmy sami! 
"Amerykańscy koledzy wyjaśnili mi, że niski poziom kultury i edukacji szkolnej w ich kraju jest świadomym osiągnięciem zmierzającym do realizacji celów ekonomicznych. Chodzi o to, że kiedy wykształcony człowiek naczyta się książek, staje się gorszym klientem. Kupuje mniej pralek, samochodów, zaczyna bardziej niż nimi interesować się Mozartem, van Goghiem albo jakimiś teoriami. Cierpi wówczas gospodarka społeczeństwa konsumpcyjnego i przede wszystkim dochody tych, którzy rządzą ich życiem. Dlatego też zamierzają oni nie dopuścić do rozwoju poziomu kulturalnego i edukacyjnego (które na dokładkę utrudniają im manipulowanie ludnością jak pozbawionym intelektu stadem)".
(Ja bym do powyższego dodała jeszcze "niski poziom religijności", wszak religia też wzywa do wybierania INNYCH dóbr... a jeszcze niektórzy ekstremiści potrafią sprzedać wszystko co posiadają i nie kupić nic nowego!... no ale to temat na inny felieton, na potrzeby tego przyjmijmy, że religia to kultura)

8 komentarzy:

  1. Przeczytam. Cieszę się, kiedy ktoś idzie "pod prąd". A jeśli w tej książce pojawia się krytyka społeczeństwa konsumpcyjnego, to autor ma u mnie dużego plusa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że nie tyle jest to krytyka społeczeństwa konsumpcyjnego ile ideologii, która ma zniszczyć naturalny rozwój społeczeństwa - jego myślenia, nauki, wartości... w efekcie pozostanie konsumpcja i płytka rozrywka...

      potem jest bardzo dużo o feministkach, ich kompleksach i dlaczego chcą wykastrować mężczyzn (w skrócie) - w tej drugiej częsci jest też sposo kontrowersyjnych opinii, niemniej jednak należy je potraktować z lekkim przymruzeniem oka, jako osobistą opinię autora (niemniej jednak przytoczone badania na temat natury kobiet są bardzo ciekawe)

      Usuń
  2. Witaj Aleksandro
    Zadanie rozwiązałem bez kalkulatora w dwie minuty. Jeśli to prawda to francuskie uniwersytety są wylęgarnią debili a ich dyplomy nie powinny być w świecie honorowane.
    AIDS nazywano dżumą dwudziestego wieku. A dżumą dwudziestego pierwszego wieku jest polityczna poprawność.
    O "behapowcach" ludzie z produkcji mawiają że nie pohańbili się w życiu żadna użyteczną pracą i usiłują to uniemożliwić innym. Tak samo można powiedzieć że "feministki" to szpetne jak noc i głupsze od buta z lewej nogi straszydła które nie mając szansy na znalezienie męża próbują też uniemożliwić to ładnym i mądrym kobietom. Mając nadzieję że te wartościowe zgłupieją aż tak bardzo że w ich bzdury uwierzą.
    Ziutek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Ziutku
      Nie wypowiem się o francuskich uniwersytetach, ale widziałam książkę ze szwedzkiej szkoły, dokładnie taką jak opisał Nikonow. Podręcznik dla piętnastolatków. Zdjęcie szwedzkiego rządu czy parlamentu. I pytania naprowadzające pod tekstem: ile widzisz kobiet w grupie ludzi na zdjęciu? ale to nie jest zaproszenie do dyskusji, to indoktrynacja, bo komentarz pod spodem daje odpowiedź: społeczeństwo nie docenia kobiet...

      te same piętnastolatki nie mają pojęcia jakie są stolice Europejskich krajów ani jaka jest historia Szwecji, matematyka na poziomie tej francuskiej z tekstu... :/
      ale uwaga, robili w szkole ciasto czekoladowe!
      (zapytałam tylko czy takie z proszku, bo już wszystkiego można się spodziewać... jeszcze rok temu robili z proszku)

      Usuń
    2. Droga Aleksandro
      No to proponuję dla równowagi pokazywać dzieciom zdjęcia miejsc w których gromadzą się prostytutki z komentarzem że mężczyźni też są dyskryminowani. Chyba że w Szwecji na takich "pigalakach" jest też tak wiele tak zwanych ciot oraz żigolaków że w tej branży jest już równouprawnienie.
      Ukłony.
      Ziutek

      Usuń
    3. o ile wiem, w Szwecji prostytucja jest zakazana...
      hehehe

      Usuń
  3. Czytam, rozkoszuję się. Walić trzeba po mordzie poprawności politycznej, feminizmowi, dyktaturze zboków i politycznych idiotów ( polieznych idiotow kak goworił killer Lenin). Rosja jest mniej zgniła moralnie niż Zachód. Feministki nadal istoty o permanentnym napieciu przedmiesiaczkowym, które interpretują takze jako poniżające i jako wynik patriarchatu. Feministki do kurnika albo do Arabii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, książką można się rozkoszować, dobrze napisana

      ale też przygnębia...

      pozdrawiam!

      Usuń