Higieniści - Maciej Zaremba Bielawski

Szwedki są wysokie, zgrabne, higieniczne, zdrowe,
Ale ponoć dosyć chłodne, bo... polodowcowe.
Trzeba przyznać, atrakcyjne, zwłaszcza Szwedki młode
Ale jakbyś czuł się w domu, w którym wieje chłodem?!
Kto nie zna tego tekstu Rosiewicza? Nie myślałam jednak nigdy, że ten tekst trzeba czytać dosłownie. Że słowo higiena może być użyte w takim znaczeniu, w jakim używano go w Szwecji. Rosiewicz chyba by nie napisał takich słów gdyby wiedział jaka jest prawda o szwedzkiej HIGIENIE.

Trafiłam niedawno na książkę Macieja Zaremby "Higieniści". Autor od wielu lat mieszka w Szwecji
i jest dziennikarzem "Dagens Nyheter". Dostał różne nagrody za swoją pracę. Ale najbardziej jest rozpoznawalny właśnie w kontekście "higieny rasy". W 1997 roku opinię publiczną zaszokował cykl artykułów w "DN" na temat całkiem świeżej historii Szwecji. Do tej pory nieznanej nikomu. Skrzętnie wymazanej z encyklopedii, książek do histotii, nie mówiąc o mediach. Niestety nie wymazanej z pamięci minimum 63 tysiecy jej ofiar (tyle widnieje w oficjalnych statystykach).

Historia odkryta przez Zarembę jest przygnębiająca i niewiarygodna. To historia EUGENIKI STOSOWANEJ, czyli szwedzkiej higieny rasy. Purytańsko do bólu, w imię dobra społeczeństwa (a jak autor udowadnia - jego finansów, czyli zasobności portfela skarbu państwa), w imię dobra "przyszłych pokoleń" (która to teza także się nie broni, bo jakże można bronić kogoś kogo jeszcze nie ma i nie wiadomo w ogóle czy chce być obroniony, już nie mówiąc o pokrętnym definiowaniu "zła" przed którym trzeba się bronić). Kosztem jednostek, tych, którzy nie potrafili się bronić. Których zaklasyfikowano jako "pośledni materiał genetyczny". Których chciano usunąć ze zdrowego ciała państewa jak się usuwa chwasty z ogrodu. Nie można pozwolić im się rozmnażać, istniejące dzieci trzeba odebrać, a ich samych... jakoś się zniesie skoro już są.

Otóż faktem, który odkrył Zaremba, jest to, że pomiędzy latami trzydziestymi i SIEDEMDZIESIĄTYMI (tak, tak!) obowiązywało w Szwecji prawo segregujące ludzi na mniej i bardziej wartościowych. Tych ostatnich należało się stopniowo pozbywać, żeby nie zaśmiecili rasy mało wartościowymi cechami.

Nie był to wybryk tyrana (Hitlera czy innego) ale lata pracy towarzyst eugenicznych i Ośrodka Higieny Rasy. Działania feministek i polityków, wspierane przez lekarzy szpitali państwowych (innych nie ma i nie było w Szwecji), propagowane przez system edukacji i szwedzki kościół.
"par. 1. Jeśli istnieją podstawy, by zakładać, że ktoś drogą genetyczną przekaże potomstwu chorobę umysłową, ograniczenie umysłowe albo inną ciężką chorobę kub ułomność, w myśl niniejszej ustawy osoba taka może, o ile wyrazi na to zgodę, zostać objęta sterylizacją.
Niniejszy paragraf ma zastosowanie również wobec osób, które z powodu choroby umysłowej, niedorozwoju lub innego zaburzenia funkcji umysłowych albo z powodu aspołecznego trybu życia zostaną uznane za ewidentnie nieodpowiednie do sprawowania opieki nad dziećmi"
To fragment ustawy z 1941 roku, drugiej ustawy sterylizacyjnej, która obowiązywała i była skrzętnie realizowana do roku 1976. Chorobą umysłową, wg lekarza kwalifikującego do zabiegu, była na przykład niezaradność, ogólna bladość i słabość, włóczęgostwo (albo pochodzenie z takiej rodziny), alkoholizm, uprawianie prostytucji czy niski iloraz inteligencji. Ten ostatni mierzono w skandaliczny sposób, a cała nauka o rzekomym "dziedziczeniu" takich cech czy nawet chorób była kwestionowana przez poważnych lekarzy genetyków*. Nie jest tak, ze okazało się to po latach. To wszystko było publicznie debatowane już w latach trzydziestych. Szwedzcy lekarze i twórcy w/w polityki jednak byli głusi na inne opinie. Bardzo ciekawe dlaczego akurat oni, a francuscy już nie...

"Dobrowolność" zabiegów byla tylko chwytem retorycznym. W praktyce stosowano szantaż (pozbawienie zasiłków jeśli dana osoba nie podda sie sterylizacji), wymuszenie, nie informowano o prawie do odmowy zabiegu.

Zaremba szczegółowo zbadał temat. Sięgnął do źródeł, przeprowadził wywiady.

Przywrócił ofiarom ich godność i miejsce w hostorii. Zmusił rząd Szwecji do opublikowania przeprosin, przyznania się do winy i wypłaty odszkodowań.

Książka jest fascynującym materiałem dziennikarsko-socjologicznym, opisującym historię eugeniki na całym świecie. Jedynie w kilku krajach rozwinęła się w taki sposób jak w Szwecji: Norwegii, nazistowskich Niemczech, Japonii (zafascynowanej faszyzmem), Norwegii i kilku stanach USA. Jest w tym wspólny mianownik, pomimo różnych politycznych i kulturowych uwarunkowań - moralność protestancka. Religijna tkanka społeczeństwa odegrała tu ogromną rolę - kraje katolickie zdecydowanie odrzuciły "nauki eugeniczne" i rzekome genetyczne uwarunkowania, protestanckie poszły za swoiście rozumianą teologia sukcesu. Specyficzny system prawny i brak w nim pojęć "prawa obywatelskie" jest drugim kluczem do rozwikłania tej zagadki. Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów, zachęcam do lektury.

Po co, ktoś zapyta. Przecież to okropne.

Tak, okropne. Ale nie jest to bez znaczenia dla przyszłości, to był także także jeden z argumentów autora za napisaniem tej książki. To, że polityka eugeniczna skompromitowała się, nie oznacza, że wymarły schematy myślowe. Autor uważa, że jest wysoce prawdopodobne, że struktury mentalne i polityczne, tradycje moralne, które umożliwiły przymusową sterylizację "niepełnowartościowych", w przyszłości moga przyjąć formę priorytetów w służbie zdrowia albo w stosowaniu diagnostyki płodu czy manipulacji genetycznych.**

***

W moim umyśle kiełkuje dodatkowa analogia. Dlaczego te wszystkie kraje, które mają taki zły bilans "moralny" w dziedzinie stosowania eugeniki, teraz przodują w dziedzinie destrukcji rodziny i odbierania biologicznym rodzicom ich dzieci, rzekomo w "ich najlepszym interesie"? Dlaczego niemiecki Jugendamt i skandynawskie Służby Socjalne mają taki "imponujący" odsetek dzieci "uratowanych" przed rodzicami, których często jedyną winą jest "niezaradność, włóczęgostwo, słabość fizyczna, niski iloraz inteligencji (mierzony po niemiecku u kogoś, kto jest imigrantem słabo mówi tym językiem). Bo to nigdy nie chodziło o interes jakiejś jednostki, ale SPOŁECZEŃSTWA.

Zaremba poruszył te wszystkich struny ukryte w mojej duszy od momentu przeprowadzki do Szwecji i zostania mamą. Myślę, że nie tylko moje. Jego książka powinna stać się obowiązkową lekturą każdego nauczyciela, rodzica, polityka i pracownika socjalnego, każdego świadomego obywatela. Tylko czy "uprzedzenia społeczne i purytańska agresywność" pewnych klas rządzących nie będą tą samą ścianą, którą były w latach trzydziestych...? Czy prawa obywatelskie naprawdę są już uznane przez prawodastwo...?



* udowodniono, że jedynie kilka chorób jest dziedziczonych "bezpośrednio", większość to mniejsza lub większa spekulacja... oczywiście żadne cech nabyte nie są, ta teoria jest wprost wyssana z palca. Gdyby szwedzkie czy niemieckie prawa eugeniki stosować dawniej nie byłoby Beethovena, Keatsa, Szekspira czy Andersena. Każdy z nich bowiem urodził się z "poślednich" rodziców, zupełnie aspołecznych (w kategoriach przyjętych przez komisje)...

** cyt. str 20

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz